Wpisy archiwalne w kategorii

góry

Dystans całkowity:146.14 km (w terenie 100.00 km; 68.43%)
Czas w ruchu:11:46
Średnia prędkość:12.42 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:73.07 km i 5h 53m
Więcej statystyk

przeglądając forum EMTB

Piątek, 24 października 2008 · Komentarze(0)
Kategoria góry
przeglądając forum EMTB natknąłem się na propozycje wypadu na weekend "kończący" sezon rowerowy do Zwardonia weekend miał trwać od 24-26 października więc w piątek kończąc szkolę spotkałem się z wcześniej umówionym znajomym z forum który miał mnie podwieźć na miejsce zlotu ... po dotarciu spotkaliśmy się z reszta uczestników w pobliskim barze a później udaliśmy się do naszych pokojów.

"W Zwardoniu pojawili się następni towarzysze górskich eksploracji. Dzień następny przywitał sporym zachmurzeniem i niewielką mgłą. Celem była Wielka Racza, zwornik zachodniego pasma Beskidu Żywieckiego. Na porannym placu zbiórki zameldowało się 13 partyzantów. Dwójka endurowców jako for-poczta udała się na wspomniany szczyt, w celu sprawdzenia bezpieczeństwa trasy. Po czym cała 11-ka w dość szybkim tempie zaczęła się wspinać na Magórkę. I tu również buldożery trawiły całe połacie lasów, przez co tak wyeksponowany teren z trudem nadawał się do jazdy. Stado warczących kładów i crossów poddało się dalszej trasie i zboczyło na słowacką stronę. A grupa endurowców cały czas walczyła z trudnościami terenowymi. Wielki pech trafił się czarnemu Heńkowi, który to przy jednym z upadków niefortunnie zawadził głową o wystające skały. Na szczęście hełm ochronił mu głowę przed roztrzaskaniem czaszki a być może nawet ukręceniem karku, wszak postury był nie byle, jakiej. Całe szczęście że, udało się wszystkim wojownikom dotrzeć na Wielką Raczę. Krótki posiłek, barszczyk, pierogi i schabik pozwoliły wyznaczyć dalszy cel wędrówki, którym okazał się Przegibek i tamtejsze schronienie z wyśmienitymi (aczkolwiek dla stwora z Himalajów - zgubne) jagodowymi racuchami. Zapadł zmrok, wszyscy odpalili lampy czołowe i zielonym szlakiem podążyli w dół do wsi Rycerki. Tam postanowili rozdzielić się gdyż sobotni wieczór i związane z tym tabuny pijanych kierowców jak i pieszych mogły jednym trafem pozbawić zdrowia a nawet życia całą endurogromadę. Duch z Koczownikiem czarnym szlakiem przedostali się do Soli gdzie podstępni przeciwnicy zastawili sidła w wyniku czego należało zmienić dętkę. Pozostała grupa podążyła trasą wzdłuż linii kolejowej do Zwardonia. Jak w zegarku wszyscy kamraci dotarli o tej samej porze do obozu. Jura z niecierpliwością oczekiwała endurowców, i zaserwowała smaczną ucztę. Resztę wieczoru spędzono w miejscowej karczmie, gdzie przy kuflach piwa rozważano o wyższości kół 29” nad 26” a za przykład posłużył podwieszony u sufitu wóz drabiniasty o takowych kołach."

opis wycieczki z dnia 25.10.08 napisana przez jednego z użytkowników forum oraz uczestnika wypadu ja niestety nie znam trasy wiec postanowiłem zacytować jego wypowiedź o wypadzie bo ona oddaje jak najbardziej atmosferę i klimat tego cudownego dnia :) od siebie dodam że w niedziele czyli 26 wstaliśmy rano zjedliśmy śniadanko i wyruszyliśmy w drogę powrotną

peace !!

12 lipca wybrałem się na dawno

Sobota, 12 lipca 2008 · Komentarze(3)
Kategoria góry
12 lipca wybrałem się na dawno oczekiwany wypad w góry, w którym miałem odwiedzić słynne Trzy Kopce ;] jak zwykle to bywa pobudkę miałem o godzinie 4.20. Po zapakowaniu itp. wyruszyłem w stronę domu Roberta skąd udaliśmy się na dworzec w Katowicach. Tam spotkała nas niespodzianka, bo dworzec był zapchany ludźmi.
Stojąc w kilometrowej kolejce po bilet spotkaliśmy naszego szanownego kolegę Foxia. W pewnym momencie stwierdziliśmy ze czekanie nie ma sensu więc ruszyliśmy na peron i od razu zapakowaliśmy się do podstawionego pociągu. Po dotarciu na miejsce ruszyliśmy czerwonym szlakiem, który zaprowadził nas pod tor "saneczkowy”, z którego oczywiście skorzystaliśmy :) następnie wbiliśmy się na niebieski szlak, który jest bardzo długi i bardzo zróżnicowany, lecz nie zbyt szalony a następnie na żółty którym dotarliśmy na Trzy Kopce gdzie podziwialiśmy widoki i zrobiliśmy sobie małą przerwę :) . Po odpoczynku zawróciliśmy kawałek po to by zjechać zielonym szlakiem, który był bardzo szybki i bardzo miły :D. Jadąc kawałek asfaltem wbiliśmy się na najgorszą część wypadu mianowicie żółty szlak, który jest poprowadzony tuż obok szkoły i który jest bardzo wyczerpujący, a z powodu upału, który towarzyszył nam cały czas jeszcze bardziej się wydłużył … po ciężkiej wspinaczce przerzuciliśmy się na czarny szlak, który doprowadził nas do Salmopolu a z kolei z Salmopolu pomknęliśmy cudownym asfaltowym zjazdem pełnym zakrętów typu 90o i gdzie wykręciłem max speed wypadu tj. 54.2 km/h. Prędkość te uzyskałem bez większego wysiłku kręcenia korbą. Po tym cudowny zjeździe dotarliśmy do Wisły gdzie siedliśmy w już wcześniej znanym Robertowi barze i zamówiliśmy pizze. Po posiłku wyruszyliśmy w drogę powrotną, gdzie nasz kochany przewoźnik PKP zrobił nas w „konia” i zamiast dwóch pociągów podstawił jeden. Jak wynikało z tabliczek był to pociąg do Częstochowy, … oczywiście nie wsiedliśmy do tego pociągu, bo to w końcu nie nasz jak się jednak później okazało to był nasz pociąg, ( Częstochowa … przez Katowice ) Ale to wiedział tylko „ sympatyczny” pan kasjer którego wyjaśnienie Robert skomentował krótkim : „wypchaj się sianem „ i …musieliśmy czekać na następny pociąg :( Skorzystaliśmy z okazji zjedliśmy bardzo dobre lody i poszaleliśmy na rowerach na rynku w Wiśle. W następnym nareszcie dobrze oznakowanym pociągu dołączyli do nas bardzo fajni bajkerzy dzięki którym podróż była super :). W Katowicach zaczęło strasznie lać i dlatego postanowiliśmy przetransportować się do Jaworzna autobusem . Niestety kiedy podszedłem zapytać kierowcy czy nie wziąłby nas do autobusu usłyszałem arogancka i bardzo gburowata odpowiedź „ no chyba na dach” bardzo się zdziwiłem i zapytałem jeszcze raz i po raz kolejny usłyszałem te chamską i bardzo nie kulturalna wypowiedź … Oburzeni chamstwem i brakiem serca tego niewychowanego i bardzo niemiłego kierowcy PKM Jaworzno linii J z Katowic dworzec do Chrzanów dworzec postanowiliśmy poczekać w tym deszczu i wichrze ( a co nam innego zostało ?? ) na następny i wbić się do niego po chamsku. Na nasze szczęście się nam udało. Bardzo chciałbym podziękować od naszej trójki temu miłemu kierowcy, który pokazał ze ma serce i wziął do autobusu zmokniętych i zmarzniętych trzech miłych facetów. DZIĘKUJEMY BARDZO!!

EKIPA: Kuba_lolski ….. Robert_MTB ….. Kamil

Fotki i filmy